
Autor: Andrzej Pilipiuk
Rok wydania: 2009 w Polsce
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 479 str.
Cena: około 34, 90 zł
Moja ocena: można, nie trzeba
Opis:
„Samo mięcho, 12 fachowo sprawionych opowiadań. Przetrącony kręgosłup ziemskiej cywilizacji. Terroryści. Rewolucjoniści. Łowcy zombiaków. Pokrzyżowane szyki. Mroczne śledztwa. Ci wspaniali Kozacy. Widokówka z Petersburga. Szczypta PRL-u. Trochę po chińskiemu… Trzeszczą granice światów. I spotkanie ze starym znajomym, doktorem Skórzewskim.
Jak to u Pilipiuka: zaskakujące koncepty, solidna porcja grozy i humoru. Słowem, wióry lecą.”
„Rzeźnik Drzew” mnie zawiódł. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Czytając opis na tyle okładki w mojej głowie powstał obraz dobrej fantastyki, który nieco minął się z rzeczywistością. Spośród dwunastu opowiadań zebranych w „Rzeźniku Drzew”, tylko o sześciu mogę wypowiedzieć się dobrze.
Zacznijmy od tego, co w książce było dobre. Z pewnością styl autora przypadł mi do gustu. Narracja nie pozostawiała niejasności, przez co komunikacja między autorem a czytelnikiem była bardzo klarowna. Opisy wywarły na mnie dobre wrażenie, głównie przez to, że uwypukliły szeroką wiedzę pana Pilipiuka na podejmowane przez siebie tematy, np. w opowiadaniu pt. „Czytając w ziemi” opowiadające o archeologach. Pisarz w sposób szczegółowy opisał pracę przy wykopaliskach. Wiele jest autorów, którzy piszą o sprawach całkowicie dla siebie obcych, przez co ich dzieła wyglądają mało realistycznie. Wielki plus dla Andrzeja Pilipiuka!
Niektóre opowiadania (mam na myśli „Czytając w ziemi”, „Serce Kamienia”, „Poddasze” i „Teatralną opowieść”) autor przyprawił szczyptą „dreszczyku”. Duchy i tajniki magii zawsze przyspieszały bicie mojego serca. „Sprawa Filipowa” i „Bunt szewców” pochodziły z gatunku science fiction i po ich przeczytaniu z zaskoczeniem stwierdziłam, że mam zadatki na fankę tego gatunku.
Szkoda tylko, że historie były takie krótkie. Już, już zaczynały mnie wciągać, aż tu nagle zaskoczona natrafiałam na ich koniec. Może gdyby każdy tytuł rozwinąć w formie książki sytuacja uległaby zmianie?
Poza tym odniosłam silne wrażenie, że bohaterowie różnych opowiadań mieli podobny tok myślenia. Niemal wszyscy najpierw nie wierzyli w podsuwane im historie o duchach itd., aż tu pewnego dnia trach! i ich światopogląd ulega zmianie. Wydaje mi się, że gdyby autor choć raz odwrócił bieg rozumowania postaci, czytelnik odniósłby wrażenie, że są one choć trochę od siebie różne.
„Szkolenie”, „Rzeźnik drzew”, „Operacja „Jajca””, „Szantaż”, „Połoz”, „Ślad oliwy na piasku”- to opowiadania, które nie wywołały we mnie żadnych uczuć, prócz głębokiego znudzenia. Nie było w nich niczego, co mogłoby mnie ewentualnie zaciekawić. No, może pierwsze dwa zapowiadały się całkiem obiecująco, ale niestety na tym się skończyło.
„Rzeźnik Drzew” to chyba pierwsza książka wydawnictwa Fabryki Słów jaką miałam w ręce i z miłą chęcią dopadnę inne. Podoba mi się okładka opowiadań Andrzeja Pilipiuka, do rysunków w środku także nie mam zastrzeżeń. Jestem raczej przeciwniczką ilustrowanych lektur (no chyba, że są to baśnie), ale tutaj grafiki wywarły na mnie dobre wrażenie. Poza tym „Rzeźnik Drzew” zawiera minimalną ilość literówek i innych błędów.
Uważam, że dla tych sześciu dobrych opowiadań warto kupić „Rzeźnika Drzew”. Nie uważam, żeby były konieczne do przeczytania dla każdego entuzjasty gatunku fantasy, ale można o nie zaczepić. Mimo, że „Rzeźnik drzew” nie wywołał we mnie głębokiego zachwytu, zamierzam sięgnąć po inne książki Andrzeja Pilipiuka. Z dala jednak będę trzymać się od opowiadań tego autora!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz